poniedziałek, 30 lipca 2012

XXII Bieg Powstania Warszawskiego

Powrót na ulicę z nową życiówką na 5km ;) Startowałem tu pierwszy raz, bardzo mi się spodobało, wspaniała atmosfera. Na warunki pogodowe można trochę ponarzekać, było baaardzo duszno, gorąco. Na spociłem się bardziej niż na rozgrzewce. (to nie ze stresu). Już na starcie organizatorzy popełnili pierwszy błąd, chcieli puścić nas z wózkami. Przecież to jest oczywiste, że oni potrzebują więcej czasu na rozpędzenie się, pięcio-tysieczny tłum mógłby ich stratować. Po dłuższej dyskusji udało się nakłonić jednego z "dinozaurów" na puszczenie wózkarzy 10 sekund wcześniej. Pominę fakt, że sędziowie wypychali mnie do 8 rzędu, bo nie byłem VIPEM! Porażka. Dzięki uprzejmości kilku biegaczy truchtaczy udało mi się wystartować z 2 rzędu ;) Przed biegiem zagrzewała nas do walki Rota i utwór Sabatonu. Pierwszy kilometr otworzyłem w 2:56. Oczywiście zaczałem zwalniać. Do ul. Karowej biegło się świetnie, przede wszystkim dzięki tłumowi kibiców, którzy wiwatowali na nasz widok.Pod Pałacem Prezydenckim słyszałem jakieś modlitwy. Na Karowej miałem własny punkt z wodą. Strasznie suszyło :/ Wbiegliśmy na wisłostradę, a tam szok! Było tak duszno jakbym nagle znalazł się w saunie rozgrzanej do 100st. C. Przestałem kontaktować, a miałem jeszcze 2km do mety. Wydawało mi się że świat się zatrzymał, traciłem kontrolę nad ciałem. Jednak do mety utrzymałem mocne tempo, pokonałem jeszcze trzech zawodników, a przecież przed metą był czterystu metrowy podbieg. Rezultat: 16 minut 41 sekund. Jestem bardzo zadowolony, nie poddałem się, walczyłem do końca. Słabo znoszę wysokie temperatury, dlatego tym bardziej cieszy mnie mój wynik. Dałem z siebie 100 %

1 komentarz:

  1. trochę za wolno zacząłeś xD
    Ale generalnie gratuluję życiówki! :)

    OdpowiedzUsuń